piątek, 31 października 2014

Jak to jest z tym decoupage?

Ostatnimi czasy pokazywałam tutaj kilka rzeczy ozdobionych techniką decoupage - zakładeczki, podkładeczki, buteleczki...i chyba tyle tego było do tej pory. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu dostałam trochę pytań dotyczących decoupage - pytania dostałam na maila dlatego pomyślałam, że zamiast odpowiadać indywidualnie na maile napiszę takiego roboczego posta i wyjaśnię co nieco jak to jest z tym decoupage :)


Po pierwsze ozdabiać można praktycznie wszystko :) nadają się do tego zarówno powierzchnie drewniane, szklane, plastikowe jak i metalowe. Oprócz pokazywanych już podkładek, zakładek i butelek ozdabiałam też różne słoiczki, puszki, drewniane chusteczniki, tace, świeczniki i pudełka. 

Po drugie nie obejdzie się bez zakupienia przynajmniej kilku potrzebnych specyfików i narzędzi - wiem, że są sklepy, które specjalizują się w tego typu asortymencie. Gdy ja zaczynałam moją przygodę z decoupage, to takie sklepy nie były jeszcze zbyt popularne, dlatego kupowałam wszystko na allegro. 



Po trzecie jeśli zależy nam na naprawdę ładnym i starannym ozdabianiu, to musimy uzbroić się w cierpliwość, gdyż nie wszystko będzie nam od razu pięknie wychodziło. Metodą prób i błędów trzeba wyrobić sobie swoja technikę, a potem ją po prostu udoskonalać. Nie jest to dziecinnie proste, ale też nie jest nie do ogarnięcia. Skoro ja się nauczyłam nie widząc tego nigdy wcześniej na żywo, a bazując jedynie na różnych opisach i wskazówkach, to znaczy, że się da! 


Po czwarte, tak - to prawda, że do tych zdobień wykorzystuje się papierowe serwetki :), co więcej wykorzystuje się tylko jedna warstwę takiej serwetki (z reguły są one 3 warstwowe) ... i tak - jest to możliwe. Pamiętam jak ja usłyszałam, że zdobienia techniką decoupage polegają na przyklejaniu papierowych serwetek, to myślałam, że chyba coś się przesłyszałam ;) Nawet z tak bujną wyobraźnią jak moja nie potrafiłam sobie tego początkowo wyobrazić :) Można też używać specjalnego papieru do decoupage - jest on grubszy wiec łatwiej się z nim obchodzić, ale za to dużo więcej warstw lakieru trzeba nałożyć żeby wzór stopił się z ozdabianym przedmiotem. Zresztą ja jakoś wolę serwetki - przez to, że są takie cieniutkie łatwiej jest osiągnąć efekt kiedy przedmiot wygląda jak malowany, a nie obklejany.  Niestety serwetka serwetce nierówna i niektóre pięknie się przyklejają bez zmarszczek czy zagięć, a niektóre jak się uprą to za nic w świecie nie dadzą się wygładzić. Ale do pewnego stopnia to też kwestia wprawy i nauczenia się jak się z nimi obchodzić.


Na tym chusteczniku, jednym z pierwszych moich dzieł, widać 'zmarszczki', z którymi za nic nie mogłam sobie wtedy poradzić.


Jeżeli oklejamy cały przedmiot (jak powyższe podkładki) to wystarczy pomalować go podkładem, przykleić serwetkę, a następnie nałożyć kilka warstw lakieru. Jeżeli zaś przyklejamy tylko jakiś element wycięty z serwetki czy papieru (jak na butelkach u góry i u dołu) to z reguły malujemy ten przedmiot na pożądany przez nas kolor, czasem też domalowujemy jakieś elementy, albo wykonujemy cieniowania żeby przyklejony motyw nie wyglądał jakby wisiał w powietrzu ;) Moja pierwsza decoupage'owa butelka i zarazem pierwsze decoupage'owe dzieło, tak właśnie wygląda - murzynki wiszą w powietrzu, ale sentyment mam do niej wielki i za nic w świecie jej nie wyrzucę :) 


Swoją drogą to nie zapomnę też jak o mały włos nie porzuciłabym tego całego decoupage'owania już po pierwszych próbach. Możecie sobie wyobrazić ile zajęło mi wycięcie tych murzynek - szczególnie tej z podniesionymi rękami, a pech chciał, że od niej właśnie zaczynałam. Jak już uporałam się z wycinaniem, zabrałam się za przyklejanie.  Pamiętajcie - byłam totalnym samoukiem polegającym na wskazówkach znalezionych na Internecie. Wyczytałam gdzieś że taki wycięty element trzeba namoczyć żeby się dobrze przykleił. No to wzięłam i namoczyłam (chyba mi się myślenie wtedy wyłączyło bo to późna pora była :). Oczywiście po namoczeniu nic z tej murzynki nie zostało - rozmokła się, rozpłynęła. No jakże mogła przetrwać taka jedna warstwa cieniuteńkiej serwetki - to przecież taka mgiełka. Ale uwaga, uwaga - z tym moczeniem to jednak nie jest całkiem ściema - owszem namacza się elementy przed przyklejeniem, ale tylko te z papieru, a nie z serwetek, ale o tym autor owej porady już nie napisał myśląc pewnie, że to oczywiste. Dla takiego laika jak ja niestety nie było. Widzicie więc, że nie przyszło mi to tak hop siup i już :)

Z góry przepraszam, ale raczej nie pokuszę się o robienie instruktażowych postów z wyjaśnieniem krok po kroku co i jak się robi, gdyż żaden ze mnie specjalista w tej dziedzinie. Jak wspomniałam jestem totalnym samoukiem i tak naprawdę, to przy każdym zdobieniu czegoś się uczę. Jak trochę poszperacie, to na Internecie znajdziecie mnóstwo porad, wskazówek i instruktaży. Ja nie wykonałam tych zdobień na tyle dużo by móc powiedzieć, że zawsze wiem co i jak. Poza tym miałam tak długą przerwę w decoupage'owaniu, że obawiam się, że wszystkiego będę musiała uczyć się od nowa. 

Zamierzam w najbliższym, albo troszkę odleglejszym czasie, wykonać kilka zdobień, więc na pewno pokażę Wam co wymodziłam i może wtedy, jak odświeżę swoje wiadomości, podzielę się z Wami kilkoma konkretniejszymi wskazówkami. 
Tymczasem żegnam się i mam nadzieję, że choć trochę wyjaśniłam Wam jak to jest z tym decoupage :)
Pozdrawiam serdecznie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!