środa, 23 grudnia 2015

Ciasteczka świąteczne / Christmas cookies

Wiem, wiem mój blog mocno obrósł kurzem ostatnimi czasy, ale no cóż... czasem tak to już chyba jest, że rzeczywistość nas trochę przerasta i nie bardzo mamy na to wpływ. Ale jestem z powrotem i tak jak obiecałam kilku osobom wrzucam przepisy na ciasteczka. Trochę późno, ale jak mówią lepiej późno niż później :) i szczerze powiedziawszy robię to tak szybko jak się dało - moje ciasteczka jeszcze gorące były jak robiłam zdjęcia :) Co więcej robiłam zdjęcia przy sztucznym świetle, a bardzo tego nie lubię, no ale gdybym czekała na światło dzienne to post ukazałby się dopiero jutro, a tego co niektórzy mogliby mi nie wybaczyć ;)


To już taka nasza domowa tradycja, że na Święta Bożego Narodzenia piekę przynajmniej trzy rodzaje ciasteczek - rogaliki migdałowo-orzechowe i ciasteczka żurawinowe to stałe punkty programu, a te trzecie to zależy jaka mi wena przyjdzie - w tym roku są to kokosanki. Przepis na rogaliki dostałam dobrych kilka lat temu od blogowej koleżanki Vi, a ciasteczka żurawinowe i kokosanki robię według przepisów pochodzących z Moich Wypieków. Oczywiście wszystkie przepisy delikatnie zmodyfikowane według moich upodobań :) No ale dość gadania... do rzeczy :)

Rogaliki migdałowo-orzechowe
30 dkg mąki
20 dkg zimnego masła
10 dkg cukru pudru 
5 dkg zmielonych migdałów
5 dkg zmielonych orzechów włoskich
1 łyżeczka cukru waniliowego
szczypta soli
Wszystkie składniki przygotowuję na stolnicy. Masło kroję na cienkie pasy / ścieram na tarce lub siekam specjalną siekaczką. Wszystko razem siekam nożem, a następnie zagniatam ciasto. Jak się spieszę to daję dwie łyżki mleka żeby ciasto szybciej się połączyło. Lepię malutkie rogaliki i piekę ok.10-12 min (do zarumienienia) w temperaturze 180 stopni.

Kruche ciastka Cranberry Noel
220 g miękkiego masła
1/2 szkl cukru pudru
2 łyżki mleka 
1 łyżeczka cukru waniliowego
1/2 łyżeczki soli
2,5 szkl mąki
3/4 szkl suszonej, posiekanej żurawiny
1/2 szkl posiekanych pekanów lub orzechów włoskich (lub innych orzechów)
garść wiórek kokosowych
Masło miksuję z cukrem, dodaję mleko, cukier waniliowy, sól, mąkę i wszystko dobrze miksuję. Dodaję żurawinę i orzechy i krótko zagniatam. Z ciasta formuję dwa/trzy wałki - każdy wałek smaruję wodą i obtaczam w wiórkach kokosowych. Ciasto owijam folią i chłodzę w lodówce przez przynajmniej 2 godziny.
Ostrym nożem kroję wałki ciasta na krążki o grubości ok. 4 mm. Piekę w temperaturze 190 stopni ok. 15 min (aż brzegi zaczną się rumienić).

Kokosanki
2 jajka
120 g cukru pudru
220 g wiórek kokosowych
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. 
Białka ubijam na sztywno, dodaję po łyżce cukru cały czas ubijając, na końcu dodaję żółtka i jeszcze krótko ubijam. Dodaję wiórka i delikatnie mieszam. Wykładam łyżką na blachę i piekę ok. 20 min w temperaturze 170 stopni. 

Wszystkie te przepisy były wielokrotnie przeze mnie wypróbowane dlatego mogę je zdecydowanie polecić :) Według mnie ciastka są doskonałe na święta, kiedy to każdy najedzony jest i nie ma już miejsca na żadne pokaźne ciasta, a takie małe conieco każdy chętnie schrupie :) Polecam i życzę udanych wypieków!

Pozdrawiam serdecznie i już prawie świątecznie!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Jesienne mufinki / Autumn muffins

Dyniowy sezon w pełni - zupa dyniowa już na stałe weszła do naszego jadłospisu, gotuję ją tak mniej więcej raz w tygodniu i jeszcze nam się nie znudziła. Najczęściej przyrządzam ją z lekko egzotycznym akcentem według tego przepisu. Ale oprócz zupy eksperymentuję też z innymi dyniowymi przepisami i tak na przykład ostatnio upiekłam dyniowe mufinki. 


Przy pierwszym podejściu trzymałam się przepisu znalezionego na necie, ale efekt mnie nie do końca zadowolił i za drugim razem upiekłam je według swojego pomysłu bazując na naprawdę udanym przepisie na mufinki czekoladowe.  I przyznam, że była to dobra decyzja bo wyszły przepyszne! :) Jeśli macie ochotę wypróbować mój przepis na mufinki z dynią i suszonymi śliwkami, oto on:

Mufinki z dynią i suszonymi śliwkami
składniki suche:
2 szklanki mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 szkl brązowego cukru 
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka imbiru 
1/2 łyżeczki mielonych goździków
1 szkl śliwek suszonych - posiekać
1/2 szkl orzechów włoskich - posiekać
opcjonalnie: 1/2 tabliczki gorzkiej czekolady - posiekać
składniki mokre:
1 szkl puree z dyni
 2 jajka
1/3 szkl oleju
1/2 szkl kefiru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii 
opcjonalnie: sok z 1/2 cytryny (daję gdy chcę by mufinki były bardziej winne/kwaskowate)

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
W jednej misce łączymy ze sobą wszystkie suche składniki (mąkę, proszek, sodę, cukier, przyprawy, orzechy, śliwki i czekoladę), w drugiej roztrzepujemy widelcem składniki mokre (jajka, olej, puree z dyni i ekstrakt z wanilii) i wlewamy je do tych suchych. Mieszamy krótko - tylko do połączenia wszystkich składników.
Formę do mufinek wykładamy papilotkami i napełniamy je do 3/4 wysokości. Pieczemy ok. 25 min w temp. 180 stopni - do suchego patyczka. 
Polecam bo są naprawdę dobre - idealne do herbatki na długie jesienne popołudnia :)


Pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 25 października 2015

Zupa z selera / Celeriac soup

Strasznie dawno żadnej nowej zupy nie gotowałam i dzisiaj w końcu nadszedł ten dzień, kiedy stwierdziłam, że najwyższy czas to zmienić. Jakoś tak bez większego zastanawiania się wiedziałam, że ma to być zupa z selera, bo takiej nigdy jeszcze nie robiłam :)


Miałam w głowie pomysł jak ją zrobić, ale postanowiłam poszperać po necie i zobaczyć jak inni, bardziej kucharsko zaprawieni, przyrządzają swoje zupy z selera i okazało się, że w większości całkiem podobnie do tego, jak ja to sobie wymyśliłam ;) Niemniej jednak jeden pomysł zaczerpnęłam z tych przeglądniętych przepisów - a mianowicie dodałam ziemniaki, których początkowo nie miałam w planach. Oto mój przepis:

Zupa krem z selera
duży seler (mam tu na myśli korzeń oczywiście)
2 ziemniaki
cebula
por
kilka gałązek świeżego tymianku
2 liście laurowe
sok z połówki małej cytryny
1/2 szkl białego wina
1/2 łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól, pieprz - do smaku
bulion lub woda :)
 
Pokrojoną cebulę i pora przesmażamy na masełku, dodajemy pokrojonego w dużą kostkę selera, ziemniaki - również pokrojone w kostkę, tymianek oraz wino i wszystko razem dusimy ok. 10 min. Warzywa przekładamy do garnka, zalewamy bulionem lub wodą, wrzucamy liście laurowe i gotujemy do miękkości. Gdy warzywa będą miękkie dodajemy sok z cytryny, przyprawy i  wszystko razem miksujemy. Podawać możemy z prażonymi pestkami dyni lub słonecznika, natką pietruszki, grzankami, kleksem śmietany czy co tam jeszcze innego przyjdzie nam do głowy ;) Polecam! Robiłam tę zupę pierwszy raz i na pewno nie ostatni. 


Jesień to w ogóle taka pora, kiedy bardziej mamy ochotę jeść zupy, chyba głównie z powodu ich rozgrzewających właściwości, dlatego całkiem możliwe, że w najbliższym czasie znów poeksperymentuję z jakimś nowym smakiem. Tymczasem pozdrawiam serdecznie i pięknej jesieni nam wszystkim życzę! :)


poniedziałek, 12 października 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

Różne rzeczy mogą się przyczynić do tego, że nie czujemy się do końca komfortowo... coś nam przeszkadza, coś uwiera, coś nie daje spokoju, coś natrętnie domaga się uwagi, coś brzęczy, coś piszczy, coś się tłucze, coś kołacze po głowie... no nie ma lekko jednym słowem ;). Dlatego doceń ten moment, gdy


Ulga jaką wtedy poczujemy zdecydowanie warta jest zauważenia!
Serdeczne pozdrowienia poniedziałkowe!

piątek, 9 października 2015

Babeczki z kokosem i cytryną / Coconut and lemon cupcakes

Miałam upiec 'jasne' babeczki... nie czekoladowe, nie z owocami tylko jasne właśnie :) Ponieważ przepis na czekoladowe babeczki, który znajdziecie tutaj,  okazał się naprawdę udany, to na jego bazie stworzyłam przepis na kokosowe babeczki z cytryną. 


Jako że babeczki wyszły pyszne, to oczywiście postanowiłam się z Wami podzielić przepisem :) ... oto on:
Kokosowo-cytrynowe babeczki
225 g mąki (2 niepełne szklanki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
100 g cukru (ok. 1/2 szkl)
2 niepełne szklanki wiórek kokosowych 
starta skórka z cytryny
tabliczka białej czekolady - posiekać
2 jajka
300 ml kwaśniej śmietany
80 ml oleju
sok z 1 dużej cytryny (lub dwóch małych :)

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
W jednej misce łączymy ze sobą wszystkie suche składniki, w drugiej roztrzepujemy widelcem składniki mokre i wlewamy je do tych suchych. Dodajemy czekoladę i mieszamy - krótko - tylko do połączenia wszystkich składników.
Formę do babeczek wykładamy papilotkami i napełniamy je do 3/4 wysokości. Pieczemy ok. 25-30 min w temp. 180 stopni. 
Babeczki są pysznie kokosowe, a zarazem delikatnie kwaskowate i winne dzięki cytrynie. 

Krem:
200 g śmietany kremówki
2 płaskie łyżki cukru pudru
sok z limonki
opcjonalnie - barwnik spożywczy

Śmietanę ubijam mikserem, dodaję cukier i jeszcze chwilkę ubijam, dodaję sok z limonki i barwnik spożywczy i delikatnie mieszam. Jeśli babeczki mają dłużej postać dodaję do śmietany śmietan-fix / żelatynę lub galaretkę rozpuszczoną w niewielkiej ilości wody.

Nigdy wcześniej nie piekłam babeczek bo jakoś tak wydawało mi się, że za dużo z tym wszystkim zachodu, ale okazuje się, że wcale nie jest to aż tak bardzo pracochłonne, a mogą one być całkiem efektownym deserem na różnego rodzaju imprezy. Polecam!

poniedziałek, 28 września 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

Zdarzają nam się ciężkie dni, trudne dni, depresyjne dni, nerwowe dni, pochmurne dni czy po prostu nijakie dni... no cóż, samo życie - nie zawsze musi być różowo i cukierkowo, ale nawet w takie dni w końcu nadchodzi ten moment gdy

i wszystkie smutki ulatują gdzieś w kosmos :)
Pozdrawiam serdecznie i dobrego tygodnia Wszystkim życzę!

piątek, 25 września 2015

Studencki obiad / Student's dinner

Czasem tak jest, że trzeba błyskawicznie zrobić obiad, a na dodatek wybór produktów jest mocno ograniczony. W takich awaryjnych sytuacjach chętnie wracam do jednego ze studenckich dań. Przepis powstał za moich akademikowych czasów i okazał się na tyle dobry, że raz na jakiś czas, nadal gości na moim stole :) Dzisiaj kompletnie nie miałam weny do gotowania obiadu, ale na szczęście przypomniałam sobie o moim niezwykle szybkim daniu i problem z głowy :) Dla zainteresowanych podaję ten banalnie prosty przepis - a nuż komuś się kiedyś przyda!


Makaron z tuńczykiem i kukurydzą
Makaron gotujemy wedle uznania - ja lubię gdy jest al dente (ilość oczywiście dopasowujemy do potrzeb).
Do ugotowanego makaronu wrzucamy tuńczyka z puszki, kukurydzę, trochę startego sera, łyżkę majonezu lub jogurtu, sól i pieprz - do smaku i mieszamy  by wszystko się razem połączyło. Najczęściej posypuję go natką pietruszki, ale tym razem zajadaliśmy z rukolą pokropioną ziołową oliwą.
Polecam bo jest prosto, szybko, a na dodatek smacznie - czego chcieć więcej :)  


 Pozdrawiam serdecznie i udanego weekendu Wszystkim życzę!

poniedziałek, 14 września 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

Czasem tak niewiele trzeba żeby pozytywnie nastawić się do świata i wszystkiego co nas spotyka danego dnia. Dlatego, gdy


weź to za dobry omen i pomyśl sobie, że to niesamowicie dobry dzień :)
Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 12 września 2015

Pierwsze w życiu babeczki / First cupcakes in my life :)

Poproszono mnie niedawno żebym upiekła słodkie babeczki, a jako że niestety czasem mało asertywna bywam... zgodziłam się ;) Miałam trochę stresa bo takich babeczek nigdy w życiu wcześniej nie robiłam i w ogóle do pieczenia to ja daru raczej nie mam, ale w myśl zasady, że wszystko jest dla ludzi wzięłam się do roboty i efekt miło mnie zaskoczył, bo powiem nieskromnie wyszły pyszne :)
Upiekłam babeczki czekoladowe z malinami z przepisu pochodzącego z bloga Moje Wypieki, ale oczywiście delikatnie go zmodyfikowałam. Podam zatem przepis z moimi małymi zmianami. 

 
Babeczki czekoladowe z malinami
225 g mąki (2 niepełne szklanki)
2 łyżki kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
100 g cukru(ok. 1/2 szkl) - ja daję brązowy
tabliczka gorzkiej czekolady - posiekać
2 jajka
300 ml kwaśniej śmietany
80 ml oleju
szklanka malin 
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
W jednej misce łączymy ze sobą wszystkie suche składniki, w drugiej roztrzepujemy widelcem składniki mokre i wlewamy je do tych suchych. Dodajemy czekoladę i maliny i mieszamy - krótko - tylko do połączenia wszystkich składników.
Formę do mufinek wykładamy papilotkami i napełniamy je do 3/4 wysokości. Pieczemy ok. 25 min w temp. 180 stopni. 

Mufinki są mocno czekoladowe, nie za słodkie, winne dzięki malinom - naprawdę pyszne. W wersji dla dzieci dałabym mniej czekolady i mniej kakao. Udekorowałam je kremem zrobionym ze śmietany kremówki. Śmietanę ubiłam mikserem dodałam 2 łyżki cukru pudru i jeszcze chwilkę ubijałam, po czym dodałam pół tężejącej galaretki rozpuszczonej w pół szklanki wody i delikatnie wymieszałam. Schłodziłam w lodówce i nakładałam na babeczki. Przyznam, że nad kremem muszę jeszcze popracować bo według mnie powinien być troszkę gęstszy - może więcej galaretki dodam następnym razem, a może poczekam aż galaretka bardziej stężeje zanim dodam ją do śmietany... w każdym razie chciałabym go troszkę 'podrasować' ;)


U nas dzisiaj za oknem szaro, buro i deszczowo więc można zaszaleć i na osłodę sobie taką babeczkę skonsumować :) Pozdrawiam serdecznie i miłego weekendu Wszystkim życzę!

poniedziałek, 7 września 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

Dzisiejszy post będzie z serii codziennych drobiazgów :)


W dzisiejszych czasach nie zdarza się to zbyt często, ba, można by nawet powiedzieć, że rzadkość to niesłychana, dlatego tym bardziej doceń, gdy...


A może od czasu do czasu Ty zrobisz komuś taką przemiłą niespodziankę i wyślesz do kogoś kartkę - banan na twarzy u odbiorcy murowany :)

Pozdrawiam serdecznie i każdemu życzę takich miłych zaskoczeń :)

sobota, 5 września 2015

Dereniówka / Cornel liqueur

Nieoczekiwanie zostałam obdarowana kilogramem derenia, a jako że mój zapas dereniówki bardzo się skurczył, to nie pozostało nic innego jak nastawić nową naleweczkę. Dereniówka jest ponoć jedną z najbardziej szlacheckich nalewek i podawana była na każdym szanującym się dworze :). Dereń zawiera antyoksydanty, dużo witaminy C oraz wspomaga trawienie. Pewnie nie bez powodu więc dereniówka często nazywana jest królową nalewek. Dla zainteresowanych podaję przepis :)


Dereniówka
1 kg derenia
500 ml spirytusu 96%
500 ml wódki 40% 
lub 1 l spirytusu 70%
60-80 dkg cukru (w zależności od upodobań i tego w jakim stopniu dojrzałe są nasze owoce)

Owoce płuczemy, nakłuwamy wykałaczką, umieszczamy w słoju, zalewamy alkoholem, zakręcamy i odstawiamy na miesiąc w ciepłe miejsce. Od czasu do czasu potrząsamy. 

Po miesiącu przecedzamy. Uzyskany 'alkohol dereniowy' zostawiamy na razie w spokoju,  a owoce zasypujemy cukrem i odstawiamy przykryte gazą na ok. 3 tygodnie. 

Po 3 tygodniach odcedzamy powstały syrop i łączymy go z wcześniej uzyskanym 'alkoholem dereniowym'.  Odstawiamy na tydzień (albo dłużej :) żeby się ładnie wyklarował. Po tym czasie filtrujemy - przez gazę albo filtry do kawy, zlewamy do butelek i odstawiamy na 6 miesięcy lub dłużej - im dłużej tym lepsza nalewka :)
Delektujemy się w długie, zimowe wieczory :) 


 
Pozdrawiam serdecznie i miłego weekendu Wszystkim życzę!

wtorek, 1 września 2015

Jeżynowe crumble / Blackberry crumble

Dzisiaj pomysł na kolejne, delikatnie zmodyfikowane crumble, czyli owoce pod kruszonką. Tym razem w ruch poszły jeżyny i gruszki. Jako, że nasza ogrodowa ostrężyna / jeżyna wyjątkowo obficie w tym roku obrodziła pomysł żeby zrobić z niej crumble był niejako nieunikniony :) Żeby troszkę złagodzić 'ostry' smak jeżyn dodałam do nich gruszkę. 


Jeżynowe crumble
W naczyniu wysmarowanym masłem i posypanym bułką tartą układamy jeżyny i pokrojoną w dużą kostkę gruszkę. Ponieważ jeżyny są dość kwaśne posypałam je delikatnie brązowym cukrem. Owoce posypujemy kruszonką, którą tym razem przygotowałam tak:
1 szkl mąki żytniej razowej 
1/2 szkl płatków owsianych
1/2 szkl brązowego cukru
1/2 kostki masła 
Wszystkie składniki łączymy ze sobą wyrabiając między palcami.
Zapiekamy aż owoce puszczą sok, a kruszonka się zarumieni.
Po raz pierwszy użyłam do zrobienia kruszonki mąki żytniej i muszę powiedzieć, że przypadł mi do gustu ten troszkę inny jej smak. Można oczywiście użyć mąki pszennej, ale polecam taki mały eksperyment z mąką żytnią - zobaczcie czy i Wam będzie smakować :) 


Polecam szczególnie miłośnikom ostrzejszych / kwaśniejszych / konkretniejszych smaków :) 
Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

Nie dajmy sobie wmówić, że na to czy na tamto, jesteśmy za starzy - to zależy tylko od nas samych.  Jeżeli my sami jesteśmy do czegoś przekonani, to za żadne skarby świata nie pozwólmy wybić sobie tego z głowy (oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku ;). Nie chodzi tu o to, by porywać się z motyką na księżyc i narażać swoje życie i zdrowie, ale o to, by nie pozwolić się zaszufladkować i włożyć na półkę z listą rzeczy - to wolno, tego nie wolno, tamtego nie wypada...

 źródło: Pinterest

Pozdrawiam serdecznie poniedziałkowo!

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

codzienne drobiazgi :)
Postanowiłam, że przy okazji moich poniedziałkowych wpisów, postaram się zwracać też uwagę na drobiazgi, których często nie zauważamy, albo bierzemy za coś tak oczywistego, że do głowy nam nawet nie przyjdzie żeby jakoś specjalnie się nimi cieszyć czy dłużej nad nimi zastanawiać. A to właśnie takie drobiazgi składają się na naszą rzeczywistość, to one wpływają na nasz nastrój i to one kreują otaczający nas świat. Często też po latach dochodzimy do wniosku, że te na pozór małe, nieważne rzeczy były tymi, które tak naprawdę miały ogromne znaczenie. Może więc warto poświęcać im więcej uwagi i być ich bardziej świadomym. 


Wydaje mi się, że dzięki mojemu słoikowi szczęścia z każdym dniem coraz bardziej doceniam takie właśnie codzienne drobiazgi :) ... no i jakby nie było, nazwa bloga też do czegoś zobowiązuje :)
Zatem pomyśl sobie dzisiaj jakie to fajne uczucie, gdy 


Pozdrawiam serdecznie :)

sobota, 22 sierpnia 2015

Mufinki z cukinią i fetą / Zucchini and feta muffins

Dzisiaj mam dla Was kolejny cukiniowy przepis - jak już wspominałam cukinia obrodziła w tym roku pięknie, więc przez całe lato wymyślam, co by tu jeszcze można było z niej zrobić. Takie wytrawne mufinki są fajnym pomysłem na drugie śniadanie, podwieczorek czy kolację.


 Mufinki z cukinią i fetą
1 szkl mąki (ja używam pełnoziarnistej; jeżeli cukinia jest młoda i bardzo wodnista daję troszkę więcej mąki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia 
sól, pieprz - do smaku
2 łyżki świeżych ziół - może być oregano, bazylia, szałwia lub tymianek
2 jajka
1/3 szkl oliwy z oliwek
10 dkg sera feta
2 ząbki czosnku
mała cukinia (ok. 2 szkl startej i odciśniętej)
garść pokrojonych suszonych pomidorów (jeśli nie lubicie można pominąć i też jest ok:)

Suche składniki mieszamy w misce. Dodajemy roztrzepane widelcem jajka i oliwę i mieszamy wszystko razem. Dodajemy pokruszoną fetę, startą na średnich lub grubych oczkach cukinię, zioła i wyciśnięty czosnek. Wszystko mieszamy i przekładamy do mufinkowej foremki tak mniej więcej do 2/3 wysokości - nie nakładamy pełno, bo mufinki trochę urosną. Pieczemy ok. 30 min (aż się zarumienią) w temp 180 stopni. 
Polecam, bo są naprawdę dobre - wszystkim częstowanym smakowały :)



Pozdrawiam serdecznie i miłego weekendu Wszystkim życzę!

piątek, 21 sierpnia 2015

Domowy sos słodko-kwaśny / Homemade sweet and sour sauce

Zdarzają się sytuacje kiedy to musimy bardzo szybko upichcić jakiś obiad, bo na przykład pojawia się nieoczekiwany głodny gość, albo musimy dłużej zostać w pracy czy coś załatwić i wiemy, że na długie stanie przy garach na pewno nie znajdziemy czasu. Albo czasem po prostu nam się nie chce - rzecz ludzka! Dlatego warto mieć w piwnicy czy spiżarce gotowe już produkty, dzięki którym zrobimy obiad dosłownie w kilkanaście minut. Jedną z moich kulinarnych desek ratunkowych jest sos słodko-kwaśny, który przygotowuję w lecie, wkładam do słoików i czeka on sobie w piwnicy na takie właśnie awaryjne sytuacje. Oczywiście, że można kupić gotowy w sklepie, ale mój stosunek do takich gotowców doskonale znacie i dlatego ja tam wolę postać chwilę przy garach by potem zjeść coś bez tych wszystkich ulepszaczy, polepszaczy i nie wiadomo czego jeszcze.
Nie jest to specyfik z mojej ulubionej serii 'gotowe w 20 min', ale też cały dzień nie trzeba nad nim stać więc uważam, że warto tę chwilę poświęcić :)


Sos słodko-kwaśny  

3 kg pomidorów
1 kg cebuli 
Pomidory obieram ze skórki i kroję na mniejsze kawałki, cebulę kroję w średnią kostkę i gotuję pomidory z cebulą ok. 30-40 min.

Następnie dodaję:
3-4 papryki pokrojone w kostkę (jeśli mam, to żółtą i czerwoną)
1 średnia cukinia pokrojona w kostkę (lub taka sama ilość dyni)
3-4 marchewki pokrojone w słupki 
4 ząbki czosnku drobno pokrojonego
puszkę kukurydzy (lub taką samą ilość kukurydzy świeżej ugotowanej)
puszkę ananasa pokrojonego w kostkę - razem z sokiem
2 łyżki soli
1/2 szkl cukru
1/2 szkl octu
2 łyżki papryki słodkiej
1 płaska łyżeczka chili
1 łyżka curry
1 łyżeczka pieprzu czarnego lub białego
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
2 łyżki musztardy
Wszystko gotujemy jeszcze ok 20-30 min - do miękkości warzyw. Na koniec dodajemy 2 łyżki mąki ziemniaczanej rozmieszanej w sporej ilości sosu. Dodajemy do garnka, mieszamy, zagotowujemy, gorący sos przekładamy do słoików i krótko pasteryzujemy.
Z tej ilości składników wychodzi ok. 8 dużych (chyba litrowych :) słoików. 

Sos wystarczy podgrzać, ugotować ryż i obiad gotowy - często dodaję jeszcze podsmażoną pierś z kurczaka lub indyka - jej przygotowanie trwa akurat tyle ile ugotowanie ryżu. Na wierzch natka pietruszki i zajadamy ze smakiem :)


A tymczasem w ogrodzie :)




 Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 20 sierpnia 2015

Pierwsze urodziny / First birthday :)

Miał się pojawić dzisiaj zupełnie inny wpis, ale w ostatniej chwili zorientowałam się, że dokładnie rok temu zamieściłam na blogu pierwszego posta. Dlatego stwierdziłam, że to dość ważkie wydarzenie i nie wypada tego faktu przemilczeć :)
Pamiętam z jaką obawą i nieśmiałością zamieszczałam pierwsze wpisy, nie wiedząc czy kogoś w ogóle zainteresuje to, o czym tutaj piszę i co pokazuję. Nie wiedziałam też jak długo wytrwam i czy po jakimś czasie nie stwierdzę, że pomysł był do bani i to jednak nie ma sensu - a tu proszę - sama nie wiem kiedy minął rok! 
Wiadomo różnie to bywa - w niektórych miesiącach wpisów było więcej, a w innych zdołałam zaledwie kilka postów zamieścić. Nie robię nic na siłę i nie próbuję też pobijać żadnych rekordów - po prostu robię to, co mi w duszy gra i wtedy kiedy mam na to czas i ochotę. Po roku mogę powiedzieć, że ten blog jest taki jakim go sobie wyobrażałam - odzwierciedla moje zainteresowania, to co jest dla mnie ważne i czym lubię się zajmować. Jedyne co mnie samą zaskakuje to to, że zamieszczam całkiem sporo wpisów kulinarnych :) Guru kulinarne ze mnie żadne, ale pichcić lubię więc pewnie nie jeden przepis jeszcze tu wrzucę :)
Dziękuję Wszystkim, którzy tu do mnie zaglądają, dopingują mnie, trzymają kciuki, domagają się kolejnych wpisów, zamieszczają komentarze czy wysyłają wiadomości. Jest to szalenie miłe gdy pozostawiacie po sobie jakiś ślad!!! :)

 Pozdrawiam serdecznie!

środa, 19 sierpnia 2015

Uwielbiam rupiecie / I love junk :)

Chyba już nie raz wspominałam jak bardzo lubię stare, dotknięte zębem czasu i posiadające duszę przedmioty. Mają w sobie to coś, czemu nie potrafię się oprzeć. Noszą w sobie historię i są piękne po prostu - bardzo często im brzydsze w oczach innych, tym dla mnie piękniejsze. Lubię przygarniać takie perełki - odnawiać, przerabiać, albo zachowywać w takiej formie w jakiej je gdzieś znalazłam. Lubię dawać im drugie życie (ku częstemu niezrozumieniu i dziwnym spojrzeniom tych, którzy nie podzielają mojego zachwytu nad tymi cudnymi 'rupieciami'). Oczyma wyobraźni widzę każdą starą deskę, skrzynkę, szufladę, wiaderko, młynek, łyżkę... jak pięknie prezentuje się w nowym miejscu, w nowej roli, albo dokładnie w tej, do której została stworzona.

Moje odnowione fotele, lampę, krzesło czy stolik już widzieliście w zeszłorocznych postach - jeśli ktoś chciałby jeszcze raz rzucić okiem, to zapraszam tu, tu i tu. Dzisiaj zaś chciałam pokazać ile piękna mają w sobie inne drobne rupiecie gdzieś tam przeze mnie wypatrzone :) Zobaczcie sami... a może w przyszłości popatrzycie łaskawszym okiem na przedmioty, które wydają Wam się całkiem do niczego. 

Lejek znaleziony w babcinej komorze -  wiedziałam, że muszę go przygarnąć bo inaczej czeka go szybki koniec  ;). Bez problemu znalazł miejsce w mojej kuchni, a poza tym bywa całkiem fajnym rekwizytem dodającym tego 'czegoś'  zdjęciom. Jeśli ktoś tak jak ja uwielbia robić zdjęcia, to takie na pozór bezużyteczne przedmioty często mogą okazać się bardzo przydatne i fotogeniczne :)


Stara skrzynka - niestety zjedzona trochę przez robaki, ale nadal bardzo urokliwa. Stare drewno to coś, obok czego nie potrafię przejść obojętnie. Ma w sobie jakąś magię i gdyby nie to, że czasem za dużo w nim niechcianych 'lokatorów', to miałabym go w swoim otoczeniu znacznie więcej :)


Stare dechy, deski, deseczki - nie potrafię się oprzeć ich urokowi i już! Ta, którą widzicie poniżej, zachwyciła mnie nieregularną, złamaną krawędzią. Przemalowana z jednej strony, stoi sobie to tu, to tam, pełniąc funkcje ozdobne, ale też bardzo praktyczne, gdyż często wykorzystuję ją jako tło do zdjęć. Do pytań w stylu "A po co ci ta deska?" już przywykłam :)

 
Foremki z poniższego zdjęcia też prawie na śmietniku wylądowały... a ja już tyle różnych zastosowań dla nich znalazłam - wielokrotnie używałam ich choćby jako świeczników czy małych 'doniczek' na rzeżuchę.  


Młynki do pieprzu... czyż te zardzewiałe korbki nie są urokliwe?  Może spróbuję je wyczyścić, ale na razie są jakie są :) Uważam, że wszystko, co jest zrobione z naturalnych materiałów, nawet przyniszczone zachowuje swój swoisty urok.



Metalowy kosz - wyczyszczony i pomalowany służy mi teraz do przechowywania koców. Zresztą takie kosze są teraz chyba bardzo na czasie, bo widziałam podobne na nie jednym wnętrzarskim zdjeciu :)

 

Gliniane naczynia - przez wiele lat stały nieużywane w piwnicy - całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł żeby je wyrzucić! Świetnie sprawdzają się w roli doniczek czy pojemników na różne sprzęty kuchenne.



I tak mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać, ale nie chcę za bardzo zagracić tego wpisu ;)
Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 18 sierpnia 2015

Tarta na spodzie z kaszy jaglanej / Tart with millet crust

Nie tak dawno, szukając na necie pomysłów na dania z cukinii, natknęłam się na przepisy na tartę na spodzie z kaszy jaglanej. Jako, że pomysł przypadł mi do gustu postanowiłam go uskutecznić. Po przejrzeniu kilku przepisów i moich małych modyfikacjach wykonałam spód z kaszy, a resztę zrobiłam tak, jak to robię w przypadku mojej tradycyjnej tarty.


Ale po kolei - już wyjaśniam co i jak zrobiłam :)

Tarta na spodzie z kaszy jaglanej z cukinią i pomidorkami 
Spód:
1 szklanka kaszy jaglanej
1 cebula
2 ząbki czosnku 

Cebulę pokroiłam w kosteczkę, dodałam przeciśnięty przez praskę czosnek i chwilkę podsmażyłam na oliwie. Następnie wsypałam do tego kaszę (suchą) i podprażyłam ją przez kilka minut. Zalałam kaszę wodą - ok. 1 cm. nad poziom kaszy i gotowałam, aż kasza wchłonęła całą wodę.
Wyłożyłam kaszę na dno i brzeg formy, wstawiłam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika i piekłam przez ok 10 min.

Farsz:
mała cukinia
pomidorki koktajlowe
2 jajka
200 g jogurtu naturalnego / śmietany / serka homogenizowanego (lub ich mieszanki)
100 g startego żółtego sera lub mozarelli
1 łyżeczka curry
sól, pieprz - do smaku
Jajka rozbiłam widelcem, dodałam jogurt, ser, przyprawy i dokładnie wymieszałam. Czasem dorzucam jeszcze garść jakiejś zieleniny - np. natki pietruszki lub oregano. 

Na podpieczony spód tarty wyłożyłam cukinię pokrojoną w plasterki, zalałam to masą jogurtową, a na wierzch ułożyłam przekrojone na pół pomidorki koktajlowe - środkiem do góry. Piekłam to aż wierzch się delikatnie zarumienił - jakieś 30-40 min (zapomniałam na zegarek popatrzeć :). 

Podawałam z rukolą skropioną oliwą ziołowo-czosnkową. Moim zdaniem pycha! Fajna alternatywa dla tradycyjnej tarty na cieście. 



Życzę smacznego wszystkim,którzy skuszą się na taką wersję tarty!
Pozdrawiam serdecznie!