poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

Nie dajmy sobie wmówić, że na to czy na tamto, jesteśmy za starzy - to zależy tylko od nas samych.  Jeżeli my sami jesteśmy do czegoś przekonani, to za żadne skarby świata nie pozwólmy wybić sobie tego z głowy (oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku ;). Nie chodzi tu o to, by porywać się z motyką na księżyc i narażać swoje życie i zdrowie, ale o to, by nie pozwolić się zaszufladkować i włożyć na półkę z listą rzeczy - to wolno, tego nie wolno, tamtego nie wypada...

 źródło: Pinterest

Pozdrawiam serdecznie poniedziałkowo!

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

codzienne drobiazgi :)
Postanowiłam, że przy okazji moich poniedziałkowych wpisów, postaram się zwracać też uwagę na drobiazgi, których często nie zauważamy, albo bierzemy za coś tak oczywistego, że do głowy nam nawet nie przyjdzie żeby jakoś specjalnie się nimi cieszyć czy dłużej nad nimi zastanawiać. A to właśnie takie drobiazgi składają się na naszą rzeczywistość, to one wpływają na nasz nastrój i to one kreują otaczający nas świat. Często też po latach dochodzimy do wniosku, że te na pozór małe, nieważne rzeczy były tymi, które tak naprawdę miały ogromne znaczenie. Może więc warto poświęcać im więcej uwagi i być ich bardziej świadomym. 


Wydaje mi się, że dzięki mojemu słoikowi szczęścia z każdym dniem coraz bardziej doceniam takie właśnie codzienne drobiazgi :) ... no i jakby nie było, nazwa bloga też do czegoś zobowiązuje :)
Zatem pomyśl sobie dzisiaj jakie to fajne uczucie, gdy 


Pozdrawiam serdecznie :)

sobota, 22 sierpnia 2015

Mufinki z cukinią i fetą / Zucchini and feta muffins

Dzisiaj mam dla Was kolejny cukiniowy przepis - jak już wspominałam cukinia obrodziła w tym roku pięknie, więc przez całe lato wymyślam, co by tu jeszcze można było z niej zrobić. Takie wytrawne mufinki są fajnym pomysłem na drugie śniadanie, podwieczorek czy kolację.


 Mufinki z cukinią i fetą
1 szkl mąki (ja używam pełnoziarnistej; jeżeli cukinia jest młoda i bardzo wodnista daję troszkę więcej mąki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia 
sól, pieprz - do smaku
2 łyżki świeżych ziół - może być oregano, bazylia, szałwia lub tymianek
2 jajka
1/3 szkl oliwy z oliwek
10 dkg sera feta
2 ząbki czosnku
mała cukinia (ok. 2 szkl startej i odciśniętej)
garść pokrojonych suszonych pomidorów (jeśli nie lubicie można pominąć i też jest ok:)

Suche składniki mieszamy w misce. Dodajemy roztrzepane widelcem jajka i oliwę i mieszamy wszystko razem. Dodajemy pokruszoną fetę, startą na średnich lub grubych oczkach cukinię, zioła i wyciśnięty czosnek. Wszystko mieszamy i przekładamy do mufinkowej foremki tak mniej więcej do 2/3 wysokości - nie nakładamy pełno, bo mufinki trochę urosną. Pieczemy ok. 30 min (aż się zarumienią) w temp 180 stopni. 
Polecam, bo są naprawdę dobre - wszystkim częstowanym smakowały :)



Pozdrawiam serdecznie i miłego weekendu Wszystkim życzę!

piątek, 21 sierpnia 2015

Domowy sos słodko-kwaśny / Homemade sweet and sour sauce

Zdarzają się sytuacje kiedy to musimy bardzo szybko upichcić jakiś obiad, bo na przykład pojawia się nieoczekiwany głodny gość, albo musimy dłużej zostać w pracy czy coś załatwić i wiemy, że na długie stanie przy garach na pewno nie znajdziemy czasu. Albo czasem po prostu nam się nie chce - rzecz ludzka! Dlatego warto mieć w piwnicy czy spiżarce gotowe już produkty, dzięki którym zrobimy obiad dosłownie w kilkanaście minut. Jedną z moich kulinarnych desek ratunkowych jest sos słodko-kwaśny, który przygotowuję w lecie, wkładam do słoików i czeka on sobie w piwnicy na takie właśnie awaryjne sytuacje. Oczywiście, że można kupić gotowy w sklepie, ale mój stosunek do takich gotowców doskonale znacie i dlatego ja tam wolę postać chwilę przy garach by potem zjeść coś bez tych wszystkich ulepszaczy, polepszaczy i nie wiadomo czego jeszcze.
Nie jest to specyfik z mojej ulubionej serii 'gotowe w 20 min', ale też cały dzień nie trzeba nad nim stać więc uważam, że warto tę chwilę poświęcić :)


Sos słodko-kwaśny  

3 kg pomidorów
1 kg cebuli 
Pomidory obieram ze skórki i kroję na mniejsze kawałki, cebulę kroję w średnią kostkę i gotuję pomidory z cebulą ok. 30-40 min.

Następnie dodaję:
3-4 papryki pokrojone w kostkę (jeśli mam, to żółtą i czerwoną)
1 średnia cukinia pokrojona w kostkę (lub taka sama ilość dyni)
3-4 marchewki pokrojone w słupki 
4 ząbki czosnku drobno pokrojonego
puszkę kukurydzy (lub taką samą ilość kukurydzy świeżej ugotowanej)
puszkę ananasa pokrojonego w kostkę - razem z sokiem
2 łyżki soli
1/2 szkl cukru
1/2 szkl octu
2 łyżki papryki słodkiej
1 płaska łyżeczka chili
1 łyżka curry
1 łyżeczka pieprzu czarnego lub białego
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
2 łyżki musztardy
Wszystko gotujemy jeszcze ok 20-30 min - do miękkości warzyw. Na koniec dodajemy 2 łyżki mąki ziemniaczanej rozmieszanej w sporej ilości sosu. Dodajemy do garnka, mieszamy, zagotowujemy, gorący sos przekładamy do słoików i krótko pasteryzujemy.
Z tej ilości składników wychodzi ok. 8 dużych (chyba litrowych :) słoików. 

Sos wystarczy podgrzać, ugotować ryż i obiad gotowy - często dodaję jeszcze podsmażoną pierś z kurczaka lub indyka - jej przygotowanie trwa akurat tyle ile ugotowanie ryżu. Na wierzch natka pietruszki i zajadamy ze smakiem :)


A tymczasem w ogrodzie :)




 Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 20 sierpnia 2015

Pierwsze urodziny / First birthday :)

Miał się pojawić dzisiaj zupełnie inny wpis, ale w ostatniej chwili zorientowałam się, że dokładnie rok temu zamieściłam na blogu pierwszego posta. Dlatego stwierdziłam, że to dość ważkie wydarzenie i nie wypada tego faktu przemilczeć :)
Pamiętam z jaką obawą i nieśmiałością zamieszczałam pierwsze wpisy, nie wiedząc czy kogoś w ogóle zainteresuje to, o czym tutaj piszę i co pokazuję. Nie wiedziałam też jak długo wytrwam i czy po jakimś czasie nie stwierdzę, że pomysł był do bani i to jednak nie ma sensu - a tu proszę - sama nie wiem kiedy minął rok! 
Wiadomo różnie to bywa - w niektórych miesiącach wpisów było więcej, a w innych zdołałam zaledwie kilka postów zamieścić. Nie robię nic na siłę i nie próbuję też pobijać żadnych rekordów - po prostu robię to, co mi w duszy gra i wtedy kiedy mam na to czas i ochotę. Po roku mogę powiedzieć, że ten blog jest taki jakim go sobie wyobrażałam - odzwierciedla moje zainteresowania, to co jest dla mnie ważne i czym lubię się zajmować. Jedyne co mnie samą zaskakuje to to, że zamieszczam całkiem sporo wpisów kulinarnych :) Guru kulinarne ze mnie żadne, ale pichcić lubię więc pewnie nie jeden przepis jeszcze tu wrzucę :)
Dziękuję Wszystkim, którzy tu do mnie zaglądają, dopingują mnie, trzymają kciuki, domagają się kolejnych wpisów, zamieszczają komentarze czy wysyłają wiadomości. Jest to szalenie miłe gdy pozostawiacie po sobie jakiś ślad!!! :)

 Pozdrawiam serdecznie!

środa, 19 sierpnia 2015

Uwielbiam rupiecie / I love junk :)

Chyba już nie raz wspominałam jak bardzo lubię stare, dotknięte zębem czasu i posiadające duszę przedmioty. Mają w sobie to coś, czemu nie potrafię się oprzeć. Noszą w sobie historię i są piękne po prostu - bardzo często im brzydsze w oczach innych, tym dla mnie piękniejsze. Lubię przygarniać takie perełki - odnawiać, przerabiać, albo zachowywać w takiej formie w jakiej je gdzieś znalazłam. Lubię dawać im drugie życie (ku częstemu niezrozumieniu i dziwnym spojrzeniom tych, którzy nie podzielają mojego zachwytu nad tymi cudnymi 'rupieciami'). Oczyma wyobraźni widzę każdą starą deskę, skrzynkę, szufladę, wiaderko, młynek, łyżkę... jak pięknie prezentuje się w nowym miejscu, w nowej roli, albo dokładnie w tej, do której została stworzona.

Moje odnowione fotele, lampę, krzesło czy stolik już widzieliście w zeszłorocznych postach - jeśli ktoś chciałby jeszcze raz rzucić okiem, to zapraszam tu, tu i tu. Dzisiaj zaś chciałam pokazać ile piękna mają w sobie inne drobne rupiecie gdzieś tam przeze mnie wypatrzone :) Zobaczcie sami... a może w przyszłości popatrzycie łaskawszym okiem na przedmioty, które wydają Wam się całkiem do niczego. 

Lejek znaleziony w babcinej komorze -  wiedziałam, że muszę go przygarnąć bo inaczej czeka go szybki koniec  ;). Bez problemu znalazł miejsce w mojej kuchni, a poza tym bywa całkiem fajnym rekwizytem dodającym tego 'czegoś'  zdjęciom. Jeśli ktoś tak jak ja uwielbia robić zdjęcia, to takie na pozór bezużyteczne przedmioty często mogą okazać się bardzo przydatne i fotogeniczne :)


Stara skrzynka - niestety zjedzona trochę przez robaki, ale nadal bardzo urokliwa. Stare drewno to coś, obok czego nie potrafię przejść obojętnie. Ma w sobie jakąś magię i gdyby nie to, że czasem za dużo w nim niechcianych 'lokatorów', to miałabym go w swoim otoczeniu znacznie więcej :)


Stare dechy, deski, deseczki - nie potrafię się oprzeć ich urokowi i już! Ta, którą widzicie poniżej, zachwyciła mnie nieregularną, złamaną krawędzią. Przemalowana z jednej strony, stoi sobie to tu, to tam, pełniąc funkcje ozdobne, ale też bardzo praktyczne, gdyż często wykorzystuję ją jako tło do zdjęć. Do pytań w stylu "A po co ci ta deska?" już przywykłam :)

 
Foremki z poniższego zdjęcia też prawie na śmietniku wylądowały... a ja już tyle różnych zastosowań dla nich znalazłam - wielokrotnie używałam ich choćby jako świeczników czy małych 'doniczek' na rzeżuchę.  


Młynki do pieprzu... czyż te zardzewiałe korbki nie są urokliwe?  Może spróbuję je wyczyścić, ale na razie są jakie są :) Uważam, że wszystko, co jest zrobione z naturalnych materiałów, nawet przyniszczone zachowuje swój swoisty urok.



Metalowy kosz - wyczyszczony i pomalowany służy mi teraz do przechowywania koców. Zresztą takie kosze są teraz chyba bardzo na czasie, bo widziałam podobne na nie jednym wnętrzarskim zdjeciu :)

 

Gliniane naczynia - przez wiele lat stały nieużywane w piwnicy - całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł żeby je wyrzucić! Świetnie sprawdzają się w roli doniczek czy pojemników na różne sprzęty kuchenne.



I tak mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać, ale nie chcę za bardzo zagracić tego wpisu ;)
Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 18 sierpnia 2015

Tarta na spodzie z kaszy jaglanej / Tart with millet crust

Nie tak dawno, szukając na necie pomysłów na dania z cukinii, natknęłam się na przepisy na tartę na spodzie z kaszy jaglanej. Jako, że pomysł przypadł mi do gustu postanowiłam go uskutecznić. Po przejrzeniu kilku przepisów i moich małych modyfikacjach wykonałam spód z kaszy, a resztę zrobiłam tak, jak to robię w przypadku mojej tradycyjnej tarty.


Ale po kolei - już wyjaśniam co i jak zrobiłam :)

Tarta na spodzie z kaszy jaglanej z cukinią i pomidorkami 
Spód:
1 szklanka kaszy jaglanej
1 cebula
2 ząbki czosnku 

Cebulę pokroiłam w kosteczkę, dodałam przeciśnięty przez praskę czosnek i chwilkę podsmażyłam na oliwie. Następnie wsypałam do tego kaszę (suchą) i podprażyłam ją przez kilka minut. Zalałam kaszę wodą - ok. 1 cm. nad poziom kaszy i gotowałam, aż kasza wchłonęła całą wodę.
Wyłożyłam kaszę na dno i brzeg formy, wstawiłam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika i piekłam przez ok 10 min.

Farsz:
mała cukinia
pomidorki koktajlowe
2 jajka
200 g jogurtu naturalnego / śmietany / serka homogenizowanego (lub ich mieszanki)
100 g startego żółtego sera lub mozarelli
1 łyżeczka curry
sól, pieprz - do smaku
Jajka rozbiłam widelcem, dodałam jogurt, ser, przyprawy i dokładnie wymieszałam. Czasem dorzucam jeszcze garść jakiejś zieleniny - np. natki pietruszki lub oregano. 

Na podpieczony spód tarty wyłożyłam cukinię pokrojoną w plasterki, zalałam to masą jogurtową, a na wierzch ułożyłam przekrojone na pół pomidorki koktajlowe - środkiem do góry. Piekłam to aż wierzch się delikatnie zarumienił - jakieś 30-40 min (zapomniałam na zegarek popatrzeć :). 

Podawałam z rukolą skropioną oliwą ziołowo-czosnkową. Moim zdaniem pycha! Fajna alternatywa dla tradycyjnej tarty na cieście. 



Życzę smacznego wszystkim,którzy skuszą się na taką wersję tarty!
Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Poniedziałkowy kop / Monday kick ;)

Dopiero niedawno (no ale lepiej późno niż później!:) zrozumiałam, że nie warto marnować czasu na ludzi, którzy cały czas podcinają nam skrzydła, ciągną w dół, krytykują, zawodzą nasze zaufanie, nie szanują nas, cały czas tylko wymagają, a nic nie dają od siebie. Ich wieczne niezadowolenie nie pozostanie dla nas obojętne - prędzej czy później na własnej skórze odczujemy jego skutki. Zamiast więc dać się wciągać w czarne dziury lepiej ograniczyć kontakty z takimi osobami do minimum. Może brzmi okrutnie, ale nie zapominajmy, że mamy tylko jedno życie i prawo do tego by przeżyć je na swój własny sposób.
Druga rzecz, ściśle związana z tym, co powyżej, to to, że nie warto przejmować się tym co powiedzą o nas inni - NIE WARTO! Co pomyślą, co powiedzą, jak nas ocenią - często przejmowanie się tym powstrzymuje nas od  bycia w 100 % sobą, a tłumienie siebie w sobie z pewnością nie jest dobrą rzeczą. Nigdy nie zadowolimy wszystkich żebyśmy stali na głowie i klaskali równocześnie. Ludzie zawsze znajdą powód do krytyki, niezadowolenia, zazdrości czy kąśliwych uwag. Niestety taka to już chyba nasza ludzka natura, dlatego nie przejmujmy się tym i róbmy swoje... i co równie ważne - dajmy innym robić swoje :)

wtorek, 4 sierpnia 2015

Dżem z cukinii / Courgette jam

Niektórzy zapewne słyszeli, a może nawet robią podobny dżem, ale nadal wiele osób bardzo się dziwi, albo wręcz dziwnie na mnie patrzy gdy mówię, że robię dżem z cukinii :) Z drugiej strony tych, którzy tu zaglądają i słyszeli już nie raz o mojej miłości do tego warzywa, pewnie specjalnie nie zaskoczy ten post. Od kilku lat robię ten dżem i nieustannie cieszy się on dużym powodzeniem, dlatego pomyślałam, że podzielę się z Wami przepisem według, którego go robię. 


Dżem z cukinii
2,5 kg cukinii
40 dkg cukru
3 galaretki pomarańczowe lub cytrynowe
2-3 łyżeczki kwasku cytrynowego
aromat pomarańczowy lub cytrynowy do smaku (można pominąć jeżeli nie lubicie:)

Cukinię obrać, usunąć gniazda nasienne, zetrzeć na tarce o średnich lub grubych oczkach i dusić do rozgotowania. Następnie dodać cukier, galaretki i aromat i dusić ok 20-30 min. Na końcu dodać kwasek cytrynowy - ilość dopasować do smaku jaki nam odpowiada. Gorący dżem przełożyć do słoiczków, zakręcić i postawić dnem do góry żeby dobrze 'złapały' i gotowe! 

Dżem po przestygnięciu gęstnieje, ale nie jest taki całkiem gęsty - jeżeli wolicie troszkę gęściejszy można ewentualnie dodać jedną więcej galaretkę, albo żelatynę. Ja daję 3 galaretki i nic więcej i dla mnie jest ok :)

W tym roku przez zupełny przypadek po raz pierwszy zrobiłam dżem z galaretką agrestową - nie było w sklepie cytrynowej, a akurat nie miałam czasu żeby do innego sklepu iść więc wzięłam agrestową i też się nadaje :) Galaretka musi po prostu mieć wyrazisty, najlepiej kwaskowaty smak, bo cukinia sama w sobie jest dość mdła, więc trzeba jej dodać smaku - dlatego najlepiej sprawdzą się galaretki cytrusowe. 

 z lewej z galaretką agrestową, z prawej z cytrynową

Ja ścieram cukinię na średnich oczkach z prostego powodu - szybciej się rozgotowuje (dawniej ścierałam na grubych i faktycznie troszkę dłużej schodziło z gotowaniem). Nie rozgotowuję jej jednak całkowicie ponieważ wolę gdy wyczuwalna jest 'struktura' startej cukinii niż taka całkiem rozgotowana masa, ale to już każdy sam wie co mu bardziej odpowiada :)


W tym roku dalej eksperymentuję z cukinią i oprócz moich stałych 'wyrobów cukiniowych' (zupa, pasztet, tarta, ketchup) co jakiś czas goszczą na naszym stole zupełnie nowe - robiłam ostatnio na przykład pizzę na spodzie z cukinii, chleb i mufinki z cukinią. I tak się zastanawiam co będzie następne? :)
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia Wszystkim życzę!