czwartek, 18 września 2014

Coś znów zmalowałam

Taki żarcik…nie zmalowałam tylko przemalowałam.
Była sobie mata bambusowa na podłodze w kuchni, ale od ciągłego po niej stąpania, udeptywania, szorowania i wycierania zupełnie straciła pierwotny kolor i cały jej urok gdzieś się ulotnił. Szczerze mówiąc to była już spisana na straty i przeznaczona do wyrzucenia.
Przypomniało mi się jednak, że gdzieś kiedyś widziałam takie maty pomalowane w biało-czarne pasy (nie pamiętam gdzie to było – jak tylko znajdę źródło mojej inspiracji to dorzucę link) i bardzo mi się to podobało. W dobroci swojej postanowiłam więc, że mata dostanie drugą szansę. Biało-czarne pasy niestety nijak nie pasowałyby do mojej kuchni dlatego musiałam pokombinować z kolorami.
Chciałam żeby mata była w kolorze brązowym z jasno-brązowymi pasami. Miałam farbę kremową i czekoladowy brąz, więc stwierdziłam, że jak wymieszam to będzie akurat na te jaśniejsze pasy. O jakże się myliłam! :) Ten czekoladowy brąz jakiś taki fioletowy odcień miał i jak dodałam do niego kremowego to wyszedł mi taki powiedziałabym lawendowy.

 uwierzylibyście,że ta 'lawenda' to połączenie czekoladowego brązu i kremowego?!

Stwierdziłam, że może jak wyschnie to się zmieni, przyciemnieje i znów bardziej w brązowy będzie wpadać... ale się nie zmienił więc musiałam bardziej pokombinować z kolorami – dodałam więcej kremowego i jeszcze kilka kropli brązowego barwnika i chociaż nadal to nie było to co sobie wymyśliłam, to już zdecydowanie lepiej się prezentowało. Koniec końców mata nie jest kolorystycznie taka jak ją sobie wyobrażałam, ale pasuje mi w kuchni i wygląda dużo lepiej niż przed malowaniem, więc jest OK. 


Następna w kolejce był taka sama mata bambusowa z kuchni mojej mamy – też była opcja albo do wyrzucenia albo do przerobienia :) I znów moje dobre serce uchroniło ją przed śmietnikiem. Mama chciała żeby mata była jaśniejsza niż moja, więc stwierdziłam, że tym razem do białej farby dam tylko kapeczkę tej czekoladowej. Ale znowu pojawił się ten odcień idący w stronę lawendy, który w ogóle mi nie pasował więc w ruch poszły barwniki i tak mieszałam i mieszałam aż coś w rodzaju kakaowego beżu mi wyszło. Na początku oczywiście kontrolowałam ile kropli którego barwnika daję żeby w razie czego móc ten kolor odtworzyć, ale tyle było poprawek i ulepszania i dodawania coraz to więcej barwnika, że rachubę straciłam i za nic w świecie bym tego nie umieszała po raz drugi :)
Wierzch zabezpieczyłam lakierem, który pozostał po malowaniu parkietu, więc chwilę powinno się to trzymać. 

zdjęcie trochę przekłamuje ten kolor - tutaj bardziej w szary wpada, a w rzeczywistości jest bardziej beżowy
przed malowaniem oczywiście wyczyściłam i zmatowiłam maty papierem ściernym
 następnie przystąpiłam do mieszania farb
przy okazji uzyskałam tak modny ostatnio efekt ombre na paznokciach :)
po pierwszym malowaniu uznałam, że kolor wymaga przerobienia

Ja wiem, że ósmy cud świata to to może nie jest, ale jakiś czas jeszcze posłużą nam te maty - dopóki coś innego nie wpadnie nam w oko. A tak w ogóle to myślę, że warto by było taką matę bambusową zaraz po zakupie zabezpieczyć lakierem, to wtedy nie zniszczyłaby się tak szybko. Hmm... może to jest właśnie pomysł na następcę bo w sumie podobają mi się takie maty i nie bardzo widziałam dla nich alternatywę.
Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie tych którzy pytali kiedy znów będę przerabiać rzeczy na ładniejsze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!