Postanowiłam dzisiaj zrobić zupę pomidorową ze świeżych pomidorów, ale troszkę inaczej niż to zazwyczaj robimy, ponieważ pomidorki najpierw podpiekłam. Pieczenie warzyw doskonale wydobywa ich smak a zapach unoszący się w kuchni, który temu towarzyszy, to prawdziwa poezja.
Do przygotowania tej zupy najlepsze są pomidory z końca lata - długo dojrzewające, pachnące i smakujące jak prawdziwe pomidory. Myślę, że zupełnie nie nadawałyby się pomidory kupowane w środku zimy, które smaku nie mają żadnego więc nie byłoby co wydobywać ;) Najlepsze byłyby oczywiście malinówki, ale inne też się nadadzą.
Zupa pomidorowa z pieczonych pomidorów
pomidory - ilość dopasowujemy do potrzeb :)
cebula
główka czosnku
oliwa
świeży tymianek i bazylia
sól, pieprz,
szczypta chili - oczywiście można pominąć jeśli ktoś woli łagodniejsze smaki :)
szczypta cukru - najlepiej brązowego
szczypta cukru - najlepiej brązowego
3-4 szklanki bulionu
Pomidory sparzamy, obieramy ze skórki, wycinamy twarde środki, wykładamy na blaszkę/żaroodporne naczynie, dodajemy gałązki tymianku i bazylii oraz kilka ząbków czosnku i pokrojoną cebulę, skrapiamy oliwą, solimy, pieprzymy i pieczemy aż puszczą sok - ok. 30 min w temp. 200 stopni.
Tym razem dodałam jeszcze kilka gałązek oregano - nie zaszkodziło :)
Pomidory sparzamy, obieramy ze skórki, wycinamy twarde środki, wykładamy na blaszkę/żaroodporne naczynie, dodajemy gałązki tymianku i bazylii oraz kilka ząbków czosnku i pokrojoną cebulę, skrapiamy oliwą, solimy, pieprzymy i pieczemy aż puszczą sok - ok. 30 min w temp. 200 stopni.
Tym razem dodałam jeszcze kilka gałązek oregano - nie zaszkodziło :)
Ja do pieczenia wrzucam nieobrane ząbki czosnku z dwóch, a nawet trzech powodów - po pierwsze pieczenie również wydobywa jego smak, po drugie nie ma ryzyka, że się przypali, po trzecie upieczony dużo łatwiej się obiera.
Po upieczeniu wyciągamy i wyrzucamy upieczone gałązki ziół - możemy natomiast dodać jeszcze troszkę świeżej posiekanej bazylii i tymianku. Ja wyciągam również i obieram czosnek. Wrzucamy wszystko do garnka, dodajemy bulion i miksujemy. Doprawiamy do smaku. Podajemy z kleksem śmietany lub jogurtu naturalnego, fetą, grzankami - co kto lubi. PYCHA!
A na deser dzisiaj znowu crumble (przepis tu), ale tym razem w wersji jabłkowej. Zrobiłam je z mieszanki jabłek słodkich i kwaśnych i podawałam z gałką lodów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz!